poniedziałek, 13 lipca 2015

gdy nie ma w domu dzieci..


Choć nie brodzę już we śnie,
to puścić wszystko, jest dla mnie za wcześnie.
Wciąż wpływu na to nie mam,
że pępowina tak dobrze się trzyma.
Serce krwawi i napięcie narasta,
dusza ubolewa, a mąż tylko śpiewa, 
że wyjechali na wakacje wszyscy nasi podopieczni..
Ale ja w tym wszystkim nie czuję się bezpiecznie!
Medytacje, peregrynacje i myśli wariacje - 
jak im tam, daleko.. za górą, za rzeką?
Jak pomóc, jak ulżyć, jak dodać wigoru..
Aż nagle przebłysk - dosyć horroru!
Wszystko to myśli karmione mym strachem.
Złudzenia i miry wyrosłe pod dachem umysłu żywego,
od lat do ruchu tak przywykłego.
Zatrzymam was teraz.
STOP do cholery!
A później zanucę w myśl znanej maniery, 
puszczając fiksacje,
że wyjechali na wakacje...



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz