Nie ustrzegło mnie nawet to,
że zauważyłam pierwsze symptomy.
Chwilę później rzucało już mną
w rwącym potoku myśli i wyobrażeń.
I mimo, iż znam zasady i wiem,
że wypadając z kajaka w silny nurt rzeki,
należy mu się poddać -
beznadziejnie pogarszałam swoją sytuację,
wierzgając i próbując dopłynąć do brzegu.
Minęło tak, jak zwykle kończy się sztorm -
nagle zrobiło się cicho i spokojnie.
Zaraz po tym jak uległam/odpuściłam (edit).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz